Gęsty łan a plamistość siatkowa jęczmienia – jak ograniczyć chorobę?
Plamistość siatkowa jęczmienia to jedna z najważniejszych chorób liści jęczmienia, występująca powszechnie zarówno w uprawach ozimych, jak i jarych. W sprzyjających warunkach potrafi spowodować straty plonu sięgające nawet 30–40%. Rolnicy często zastanawiają się, skąd bierze się ta choroba i jak skutecznie ją zwalczać.
Oto dlaczego zbyt gęsty łan i wysoka wilgotność sprzyjają rozwojowi plamistości siatkowej oraz jakie kroki podjąć, aby chronić uprawy jęczmienia. Dowiesz się, jak rozpoznać objawy choroby, jakie są źródła infekcji i sposoby jej przenoszenia, a także poznasz zalecenia dotyczące zaprawiania nasion, płodozmianu, zarządzania resztkami pożniwnymi i samosiewami. Na koniec przyjrzymy się strategiom chemicznej ochrony fungicydowej oraz znaczeniu wyboru odmiany jęczmienia.
Gęstość łanu i wilgotność – raj dla choroby
Wyobraź sobie łan jęczmienia tak gęsty, że liście praktycznie zachodzą na siebie, a powietrze między roślinami stoi w miejscu. Wystarczy dodać do tego wilgotną aurę – częste opady lub mgły i rosy – a stworzymy idealne warunki dla rozwoju plamistości siatkowej. Nadmierne zagęszczenie łanu i wysoka wilgotność to prawdziwy raj dla sprawcy tej choroby, grzyba Pyrenophora teres. W gęstym łanie krople wody dłużej utrzymują się na liściach, a przewiew jest ograniczony. Patogen potrzebuje takiego długotrwałego zwilżenia liści (przy wilgotności powietrza powyżej 80%) oraz umiarkowanej temperatury, by kiełkować i infekować rośliny. Już temperatury rzędu 10–20°C w dzień (a nawet od około 4°C wzwyż przy stale wysokiej wilgotności) wystarczą, by zarodniki zaczęły atakować. Nic dziwnego, że po deszczowych okresach w bujnie rosnącym zbożu często obserwujemy pierwsze plamy tej choroby.
Zbyt gęsty siew (czyli wysoka obsada roślin na metrze kwadratowym) znacząco zwiększa ryzyko chorób. Rośliny konkurują o światło, rosną wyższe i bardziej „wyciągnięte”, a dolne partie łanu są zacienione i długo wilgotne. W takich warunkach plamistość siatkowa rozwija się szybciej i łatwiej przenosi z liścia na liść. Warto więc unikać przegęszczania – zarówno poprzez stosowanie umiarkowanej normy wysiewu, jak i dbanie o równomierne rozsianie ziarna. Pamiętajmy, że dobrze przewietrzany łan to zdrowszy łan. Lepiej wysiać trochę mniej ziarna i uzyskać silniejsze rozkrzewienie, niż przesadzić z normą i stworzyć „dżunglę” sprzyjającą chorobom.
Wilgotność jest drugim kluczowym czynnikiem. Długotrwała wysoka wilgotność względna powietrza (powyżej 80–90%), częste opady deszczu lub utrzymujące się rosy tworzą idealne środowisko dla plamistości siatkowej. Zarodniki grzyba potrzebują wody, by wykiełkować na powierzchni liścia i wniknąć w tkanki rośliny. W praktyce największe problemy pojawiają się, gdy po okresie intensywnego wzrostu jęczmienia (np. w fazie krzewienia i strzelania w źdźbło) nastąpią mokre, ciepłe dni. Łan „paruje” po deszczu, a liście pozostają mokre przez wiele godzin – to wystarcza, by infekcja się rozprzestrzeniła. Dlatego na polach o dużej obsadzie roślin i w latach o częstych opadach możemy spodziewać się silniejszej presji choroby.
Objawy plamistości siatkowej – jak ją rozpoznać?
Pierwsze objawy plamistości siatkowej na jęczmieniu mogą umknąć uwadze, bo łatwo pomylić je z innymi plamistościami lub nawet objawami niedoborów. Zwykle zaczyna się od drobnych, brunatnych punkcików lub plamek pojawiających się na liściach. Z czasem plamki te się powiększają i łączą, tworząc charakterystyczny wzór przypominający siatkę lub pajęczynę. Nazwa choroby nie jest przypadkowa – na porażonych liściach widać podłużne i poprzeczne, ciemnobrunatne smugi (nekrozy) układające się w siatkowaty wzór. Taki wzór to tzw. forma siatkowa choroby. Czasem występuje też drugi typ objawów – zamiast wyraźnej „siatki” pojawiają się bardziej jednolite, podłużne lub owalne brunatne plamy. Mogą one mieć ok. kilka milimetrów długości (3–6 mm) i nieregularny kształt. Niekiedy brzegi plam otacza chlorotyczna (żółtawa) obwódka, a przy silnym porażeniu kilka plam zlewa się, obejmując znaczną powierzchnię liścia.
Najczęściej choroba atakuje dolne i środkowe liście najpierw – to tam panuje większa wilgoć i często tam trafiają zarodniki z gleby czy resztek. W miarę postępu choroby, plamy wspinają się ku górze na kolejne liście. Silnie porażone liście żółkną, zasychają i przedwcześnie obumierają, co oczywiście odbija się na kłosach i plonie ziarna (roślina jest osłabiona, gorzej wypełnia ziarno). W skrajnych przypadkach, gdy choroba nie jest kontrolowana, liście mogą zamierać w dużej części, co grozi znacznym spadkiem plonów.
Warto zaznaczyć, że objawy plamistości siatkowej mogą wyglądać różnie w zależności od odmiany jęczmienia i warunków. U niektórych odmian wzór siatki jest bardzo wyraźny, u innych przeważają raczej duże plamy bez wyraźnej „kratki”. Młode rośliny porażone we wczesnych fazach (np. siewki zainfekowane z nasion) mogą wykazywać drobne plamki już na pierwszych liściach, ale choroba częściej ujawnia się dopiero w późniejszych fazach, gdy liście tworzą gęsty baldachim. Regularna lustracja pola jest kluczowa – trzeba zaglądać do wnętrza łanu, odginać liście i szukać tych charakterystycznych zmian. Im wcześniej wykryjemy chorobę, tym łatwiej będzie ją powstrzymać.
Źródła infekcji i rozprzestrzenianie choroby
Skąd właściwie bierze się plamistość siatkowa na naszym polu? Niestety, patogen wywołujący tę chorobę jest podstępny i potrafi przetrwać w kilku miejscach. Główne źródła infekcji to: porażone nasiona, resztki pożniwne oraz samosiewy jęczmienia. Co to oznacza w praktyce?
- Zainfekowany materiał siewny (ziarno) – grzyb Pyrenophora teres może znajdować się na powierzchni lub wewnątrz ziarniaków jęczmienia z poprzedniego zbioru. Jeśli użyjemy takiego niezaprawionego, chorego ziarna do siewu, to wraz z kiełkującą rośliną „wysiewamy” też chorobę na pole. Siewki zakażone z ziarna już od wschodów mogą mieć plamki i stanowić źródło zarodników dla zdrowych roślin obok.
- Resztki pożniwne (ścierń, słoma, liście pozostawione na polu) – to prawdopodobnie najważniejsze źródło. Patogen plamistości siatkowej świetnie zimuje na resztkach po zbiorach jęczmienia (a także innych zbóż, jeśli były porażone). Na resztkach tych tworzy formy przetrwalnikowe i owocniki, które mogą produkować zarodniki nawet przez 1–2 lata. Wyobraźmy sobie ściernisko po jęczmieniu, na którym pozostały porażone liście – w następnym sezonie, gdy warunki będą sprzyjające, z tych resztek uwolnią się ogromne ilości zarodników infekujących nowy zasiew.
- Samosiewy jęczmienia – często po żniwach na ściernisku wschodzą ziarna, które wypadły z kłosów. Takie „dzikie” roślinki jęczmienia, rosnące poza planowaną uprawą, na miedzach czy niezaoranym polu, nazywamy samosiewami. Jeśli wyrastają jesienią lub wiosną i pochodzą z zainfekowanych kłosów, same mogą rozwinąć plamistość siatkową i stać się żywym pomostem dla choroby. Grzyb przetrwa na nich, a potem przeniesie się na właściwą uprawę.
Choroba może się przenosić na kilka sposobów. Jednym z nich jest wiatr – zarodniki konidialne grzyba są na tyle lekkie, że potrafią być niesione z wiatrem z sąsiednich pól czy z porażonych resztek. Dlatego nawet jeśli my sami dobrze prowadzimy agrotechnikę, ale obok są zaniedbane pole jęczmienia, to niestety zarodniki mogą do nas zawędrować. Zwłaszcza bliskie sąsiedztwo plantacji jęczmienia jarego i ozimego sprzyja wymianie chorób – np. wiosną zarodniki z ozimego jęczmienia mogą infekować młody jęczmień jary obok.
Drugim sposobem jest deszcz i rozpryski wody. Krople deszczu uderzając w zakażone liście czy resztki gleby, rozbryzgują zarodniki na okoliczne zdrowe liście. Dlatego w czasie częstych opadów choroba potrafi przeskakiwać z rośliny na roślinę w obrębie jednego łanu.
Nie można zapominać również o czynniku ludzkim i maszynach – kombajny, ciągniki, narzędzia uprawowe przenoszą fragmenty porażonych roślin czy glebę z pola na pole. To mniej istotny wektor w przypadku plamistości siatkowej (bo dominuje rozsiew zarodników przez powietrze), ale przy zbiorze czy pracach polowych zawsze istnieje ryzyko roznoszenia patogenów.
Podsumowując, źródeł infekcji jest wiele. Choroba może przezimować w glebie na resztkach, „przyjść” wraz z materiałem siewnym lub pojawić się z zewnątrz wraz z wiatrem. Dlatego tak ważne jest podejście kompleksowe: korzystanie z zdrowego materiału siewnego, dbanie o czystość pola po żniwach oraz monitoring okolicznych upraw.
Zaprawianie nasion – ochrona od samego początku
Skoro wiemy, że ziarno siewne może być nośnikiem plamistości siatkowej, nasuwa się prosty wniosek: należy zawsze stosować zaprawianie nasion przed siewem. Zaprawianie to nic innego jak traktowanie ziarna zaprawą nasienną – specjalnym fungicydem – który zwalczy patogeny znajdujące się na ziarnie i zabezpieczy młodą siewkę w pierwszych tygodniach życia. Jest to pierwszy i podstawowy zabieg ochrony zbóż przed chorobami liści i podstawy źdźbła.
W przypadku jęczmienia, dobra zaprawa chroniąca przed plamistością siatkową potrafi zdziałać cuda: zakażone ziarniaki zostaną odkażone, a kiełkująca roślina nie zachoruje od nasion. To oznacza, że już na starcie eliminujemy jedno z głównych źródeł infekcji. Rośliny z czystego, zaprawionego materiału mają większą szansę wystartować zdrowo i dłużej opierać się chorobom.
Jakie zaprawy stosować? Ważne, by wybrać środek przebadany i zarejestrowany do ochrony jęczmienia przed chorobami takimi jak plamistość siatkowa, głownia czy pleśń śniegowa. Wiele dostępnych zapraw zawiera fungicydy z grup triazoli (np. protiokonazol, tebukonazol) lub pochodne innych związków, często w mieszankach, tak aby działać na szeroki wachlarz patogenów. Dobrze dobrana zaprawa zabezpieczy nie tylko przed plamistością siatkową, ale też przed innymi chorobami odnasiennymi i odglebowymi.
W praktyce zaprawianie nasion jest stosunkowo tanim zabiegiem w porównaniu do korzyści. Koszt zaprawy na hektar jest nieporównywalnie mniejszy niż potencjalne straty w plonie czy koszt późniejszych oprysków interwencyjnych. Pamiętajmy, że niezaprawione nasiona to wyższe ryzyko – badania i doświadczenia rolników pokazują, że plamistość siatkowa znacznie częściej i silniej występuje na plantacjach, gdzie użyto niezaprawionego, własnego materiału siewnego. Jeśli więc zbieramy ziarno z pola z zamiarem siewu, bezwzględnie je zaprawmy. Nawet najlepsze domowe metody czyszczenia ziarna nie usuną całej infekcji grzybowej – tutaj potrzebna jest chemia.
Podsumowując: jedno zaprawienie – mnóstwo korzyści. To inwestycja w zdrowy łan od samego początku. Dobrze zaprawione ziarno da jednolite, zdrowe wschody i ograniczy rozwój plamistości siatkowej w najwcześniejszym okresie, dzięki czemu później łatwiej będzie utrzymać chorobę pod kontrolą.
Płodozmian – przerwij cykl choroby
Monokultura, czyli uprawa tego samego gatunku rok po roku na tym samym polu, to spełnienie marzeń dla plamistości siatkowej (i wielu innych chorób). Jęczmień wracający na to samo pole co roku lub uprawiany często po sobie mocno zwiększa ryzyko choroby. Dzieje się tak, ponieważ w glebie i resztkach pożniwnych kumulują się patogeny z poprzednich lat. Jeśli zatem w jednym roku jęczmień był porażony, a w kolejnym znowu posiejemy tam jęczmień – to startujemy z chorobą obecną od zarania, na „dzień dobry”.
Aby przerwać cykl infekcji, konieczny jest przemyślany płodozmian. Najlepiej unikać uprawy jęczmienia po jęczmieniu. Optymalnie, na pole gdzie rósł jęczmień, wysiać przez 1–2 lata inne gatunki (np. rzepak, rośliny strączkowe, pszenicę, kukurydzę) zanim wróci tam ponownie jęczmień. Dzięki temu większość resztek pożniwnych jęczmienia zdąży się rozłożyć, a wraz z nimi zniknie „magazyn” zarodników. Patogen co prawda może przetrwać na resztkach nawet do dwóch lat, ale już po pierwszym roku przerwy jego presja znacznie spada.
Warto również unikać sytuacji, w której jęczmień ozimy rośnie tuż obok jęczmienia jarego w tym samym sezonie lub następującym po sobie. Taka bliskość upraw (np. dwa pola oddzielone miedzą) sprzyja przenoszeniu chorób między plantacjami. Jeżeli mamy w gospodarstwie zarówno jęczmień ozimy, jak i jary, dobrze jest zaplanować ich rozmieszczenie tak, by nie sąsiadowały bezpośrednio. Choroby liści, w tym plamistość siatkowa, mogą przeskakiwać z ozimin na jare i odwrotnie, przedłużając swój cykl rozwojowy.
Podsumowując, prawidłowy zmianowanie upraw to jedno z najskuteczniejszych narzędzi ograniczania chorób. Płodozmian działa jak naturalny „reset” dla pola – odcina patogenowi dostęp do żywiciela na pewien czas, przez co jego populacja się zmniejsza. Rolnicy często żartują, że najlepszym fungicydem jest pług i zdrowy rozsądek w planowaniu upraw. Coś w tym jest – zabiegi agrotechniczne mogą w dużej mierze zastąpić chemiczne, jeśli są właściwie stosowane. Dlatego unikajmy monokultury i dajmy polu odpocząć od jęczmienia, a jęczmieniowi od pola, na którym choroba się zadomowiła.
Resztki pożniwne i samosiewy – ukryte źródła zagrożenia
Nawet przy doskonałym płodozmianie, pewne ryzyko pozostaje, jeśli nie zadbamy o resztki pożniwne i samosiewy. Jak wspomnieliśmy, resztki pożniwne (słoma, ściernisko, opadłe liście) to główna kryjówka grzyba wywołującego plamistość siatkową. Z kolei samosiewy to „nieproszeni goście”, którzy mogą podtrzymywać chorobę pomiędzy kolejnymi uprawami. Co zatem robić?
Zarządzanie resztkami po zbiorach: Najgorsze, co można zrobić, to zostawić nieprzyorane ściernisko jęczmienne i od razu siać w to np. kolejny jęczmień (albo zostawić na zimę bez ruszania, jeśli planujemy wiosenny jęczmień jary). Takie resztki będą jak bomba z opóźnionym zapłonem. Dlatego staranna uprawa pożniwna i orka są bardzo ważne. Po zbiorze warto wykonać podorywkę lub talerzowanie, aby wymieszać ściernisko z glebą i pobudzić nasiona chwastów i samosiewy do kiełkowania. Następnie, po wschodach samosiewów, dobrze jest zrobić orkę na odpowiednią głębokość, aby resztki zostały zakopane. Głęboka orka pomaga odizolować resztki od powierzchni – im głębiej zalegają, tym mniejsza szansa, że zarodniki z nich wydostaną się na powierzchnię i dotrą do liści nowych roślin. Ponadto, gleba pełni rolę naturalnego „kompostownika” – mikroorganizmy glebowe szybciej rozłożą resztki i zniszczą przetrwalniki grzybów.
Jeśli z jakiegoś powodu nie praktykujemy orki (np. rolnictwo bezorkowe), tym bardziej trzeba zadbać o rozdrabnianie resztek i ich przykrycie narzędziami uprawowymi (gruber, brona talerzowa). W systemach bezorkowych kluczowe jest, by resztki były dobrze pocięte i równomiernie rozrzucone przez kombajn, a następnie przemieszane z wierzchnią warstwą gleby. Można także rozważyć stosowanie preparatów przyspieszających rozkład resztek (tzw. „przyspieszaczy kompostowania”), choć podstawą jest mechaniczne ich zagospodarowanie.
Likwidacja samosiewów: Samosiewy zbóż, w tym jęczmienia, często pojawiają się masowo tuż po żniwach (z ziaren, które wypadły z kłosów) lub nawet w następnym sezonie, jeśli jakieś nasiona przetrwały w glebie. Takie rośliny są niepotrzebną „uprawą” konkurującą z planowanymi roślinami następczymi, ale co gorsza – mogą być siedliskiem chorób i szkodników. Dlatego niszczenie samosiewów to ważny element higieny pola. Można to zrobić poprzez uprawki pożniwne (wspomniana podorywka spowoduje wschody, które zlikwiduje mróz lub następna orka), ewentualnie chemicznie – np. oprysk herbicydem totalnym (glifosatem) przed siewem kolejnej uprawy, aby zlikwidować wszystkie zielone rośliny na polu. Samosiewy jęczmienia porażone plamistością siatkową będą rozsiewać zarodniki tak samo, jak normalna uprawa, więc nie wolno ich bagatelizować.
W skrócie: po żniwach posprzątaj pole. Zaoraj lub wymieszaj resztki i pozwól im zgnić w glebie, a wszystkie niekontrolowane roślinki jęczmienia usuń. To trochę tak, jak sprzątanie po sobie, by nie zostawiać „okruszków” dla choroby. Czyste pole to zdrowszy start w kolejnym sezonie.
Chemiczna ochrona fungicydowa – kiedy i czym pryskać?
Mimo najlepszych starań agrotechnicznych, pogoda bywa nieubłagana i czasem plamistość siatkowa i tak się pojawi. Wtedy do gry wchodzą fungicydy, czyli środki grzybobójcze. Skuteczna ochrona chemiczna jęczmienia wymaga odpowiedzi na dwa pytania: kiedy opryskiwać? i czym opryskiwać?
Termin zabiegu: Kluczowe jest uchwycenie momentu, w którym choroba zaczyna zagrażać plonowi. Zgodnie z zasadami integrowanej ochrony roślin, oprysk wykonujemy, gdy nasilenie choroby przekroczy tzw. próg szkodliwości. Dla plamistości siatkowej przyjmuje się, że jeśli około 10–15% liści jest porażonych (ma plamy), to pora rozważyć zabieg. W praktyce często pierwszy zabieg wykonuje się profilaktycznie w tzw. fazie T1 zbóż, czyli pod koniec krzewienia lub na początku strzelania w źdźbło (BBCH 30–32), zwłaszcza w jęczmieniu ozimym. Jest to moment, gdy na dolnych liściach mogą już pojawiać się pierwsze plamki choroby. Oprysk w tym czasie ma na celu ochronę nowych, wyższych liści, które będą decydowały o nalewaniu ziarna.
W przypadku jęczmienia jarego, który rośnie szybciej, zabieg często wykonuje się nieco później, ale wciąż przed pojawieniem się liścia flagowego. Ważne, by fungicyd dotarł na większość liści, zanim te zostaną silnie porażone. Czasami przy długim okresie wegetacji lub wysokiej presji choroby konieczne może być wykonanie drugiego zabiegu – na liść flagowy (T2) lub nawet krótko przed kłoszeniem. Wszystko zależy od pogody i odmiany: jeśli po pierwszym zabiegu nastąpią kolejne ulewne deszcze i ciepłe tygodnie, a odmiana jest podatna, to choroba może powrócić i trzeba będzie znów interweniować.
Generalnie, monitoruj plantację od wiosny. Gdy tylko zauważysz pierwsze objawy plamistości siatkowej, licz ich nasilenie. Jeżeli plamy szybko się mnożą i warunki są sprzyjające (wilgotno, ciepło), nie czekaj z opryskiem zbyt długo. Lepiej wykonać zabieg we wczesnej fazie choroby, niż walczyć z rozplenionym grzybem.
Wybór fungicydu: Na rynku dostępnych jest wiele fungicydów zarejestrowanych do ochrony jęczmienia. Wiele z nich to preparaty o szerokim spektrum działania, które zwalczają jednocześnie kilka chorób (co jest korzystne, bo opryskując przeciw plamistości siatkowej, zazwyczaj chcemy też ograniczyć np. rynchosporiozę, mączniaka czy rdze jęczmienia). Skuteczne w zwalczaniu plamistości siatkowej są fungicydy zawierające triazole, strobiluryny oraz karboksyamidy (SDHI).
W praktyce oznacza to substancje aktywne takie jak np. protiokonazol, tebukonazol, metkonazol czy najnowszy mefentryflukonazol (to grupa triazoli) oraz azoksystrobina, piraklostrobina (grupa strobiluryn) czy biksafen, fluksapyroksad (grupa SDHI). Często środki te występują w gotowych mieszankach dwu- lub trzyskładnikowych, co zapewnia szersze działanie i lepszą skuteczność. Przykładowo, dostępne są preparaty łączące triazol + strobilurynę, albo triazol + SDHI, itp. Takie kombinacje działają zarówno zapobiegawczo (chronią liść przed infekcją), jak i interwencyjnie (potrafią zatrzymać rozwój już istniejących plam, jeśli nie zaszły za daleko).
Formulacje fungicydów (SC, EC, WG itd.) w kontekście rolnika są mniej istotne – ważne, by preparat był dobrze dobrany i prawidłowo zastosowany. Niemniej jednak, zawsze czytajmy etykiety i zalecenia producenta co do dawek, sposobu aplikacji i mieszania środków. Warto zwrócić uwagę, czy dany środek działa systemicznie (wnika w roślinę i przemieszcza się w niej) – większość nowoczesnych fungicydów tak działa, dzięki czemu mogą ochronić również fragmenty liścia, na które ciecz robocza nie trafiła bezpośrednio.
Przy opryskach fungicydowych pamiętajmy o zmianowaniu substancji czynnych. Grzyby, w tym sprawca plamistości siatkowej, mogą uodparniać się na fungicydy jeśli te same substancje stosujemy ciągle. Dlatego rotujmy środki lub stosujmy gotowe mieszanki, aby w jednym sezonie (a nawet jednym zabiegu) użyć różnych mechanizmów działania. Na przykład, jeżeli w zabiegu T1 użyliśmy fungicydu opierającego się na strobilurynie i triazolu, to w ewentualnym zabiegu T2 wybierzmy preparat zawierający np. triazol z karboksyamidem (SDHI), aby zmienić presję na patogena. Takie podejście zmniejsza ryzyko wystąpienia odporności patogenu na leczenie.
Podsumowując: chemiczna ochrona to nasza polisa ubezpieczeniowa, gdy zawiodą metody prewencyjne lub gdy pogoda sprzyja epidemii choroby. Kluczem jest wybrać właściwy moment (nie za wcześnie, by nie pryskać niepotrzebnie, ale nie za późno, by choroba nie wymknęła się spod kontroli) i skuteczny środek. Dobrze przeprowadzony oprysk fungicydowy potrafi zabezpieczyć łan na kilka tygodni, co często wystarcza, by jęczmień spokojnie dociągnął do fazy, gdy liście nie są mu już tak potrzebne.
Odmiany jęczmienia a podatność na chorobę
Czy są odmiany jęczmienia, które nie chorują na plamistość siatkową? Niestety, całkowicie odpornej odmiany obecnie nie ma. Są jednak zauważalne różnice w tolerancji odmian na tę chorobę. Hodowcy starają się wprowadzać geny odporności, dzięki czemu niektóre nowe odmiany chorują znacznie mniej lub później niż standardowe. W opisach odmian (np. wynikach badań COBORU) znajdziemy oceny odporności na plamistość siatkową – warto do nich zajrzeć przy wyborze materiału siewnego.
Przykładowo, wśród jęczmion jarych zdarzają się odmiany, które uzyskują wysokie noty za zdrowotność liści. Są to często nowości hodowlane, gdzie odporność na plamistość siatkową była jednym z celów hodowców. Można tu wymienić odmiany, które w doświadczeniach wykazywały mniejszą podatność – rolnicy wspominają, że np. odmiana ‘Ella’ czy ‘Soldo’ (jęczmień jary) cechują się stosunkowo wysoką tolerancją na plamistość siatkową w porównaniu z przeciętnymi odmianami. Z kolei niektóre starsze odmiany lub takie nastawione na bardzo wysokie plony kosztem odporności mogą chorować silniej. W jęczmieniu ozimym również obserwujemy zróżnicowanie – odmiany dwurzędowe i wielorzędowe mogą różnie reagować na choroby. Często informacje o odporności na plamistość siatkową (skala 1–9, gdzie 9 to brak objawów) można znaleźć w katalogach odmian. Warto z nich korzystać.
Oczywiście, pamiętajmy, że odporność odmianowa jest odpornością względną. To nie jest tarcza nie do przebicia, raczej parasol, który chroni przed kapuśniaczkiem, ale w ulewie i tak przemoknie. Jeśli warunki bardzo sprzyjają chorobie (duża wilgotność, obecne źródła infekcji wszędzie wokół), to nawet odporna odmiana może wykazywać pewne porażenie – ale zwykle będzie ono mniejsze niż u odmiany podatnej. W praktyce uprawowej korzystanie z odmian o wyższej odporności pozwala ograniczyć nasilenie choroby i czasem zmniejszyć liczbę oprysków, ale nie zwalnia nas z obowiązku czujności.
Dobrym podejściem jest łączenie kilku metod: wybieramy odporniejszą odmianę, stosujemy zaprawę, dbamy o płodozmian – i dzięki temu nawet przy minimalnej chemii plantacja pozostaje w dobrej kondycji. Natomiast jeśli z jakiegoś powodu siejemy odmianę znaną z wrażliwości (bo np. ma inne zalety, jak wysoki plon czy parametry jakościowe), wtedy tym bardziej musimy przyłożyć się do profilaktyki i monitoringu chorób.
Podsumowując, odmiana to pierwszy krok w zarządzaniu ryzykiem chorób. Wybieraj świadomie – zasięgnij informacji u hodowcy lub w COBORU o zdrowotności liści danej odmiany. Czasem warto zrezygnować z kilku procent potencjalnego plonu na papierze i wybrać odmianę, która „w polu” odwdzięczy się lepszą zdrowotnością i stabilniejszym plonowaniem w różnych warunkach.
Praktyczne wnioski dla rolnika
Plamistość siatkowa jęczmienia to przeciwnik, z którym warto walczyć na wielu frontach jednocześnie. Gęsty, słabo przewietrzany łan i wysoka wilgotność to czynniki, które wyjątkowo sprzyjają rozwojowi tej choroby – dlatego zaczynajmy ochronę już od etapu siewu, poprzez właściwą obsadę i zaprawianie ziarna. Rozpoznanie objawów (siateczkowate brunatne plamy na liściach) pozwoli nam szybko zareagować, więc regularnie lustrujmy plantację. Źródła infekcji możemy ograniczyć, dbając o czystość pola: stosujmy płodozmian, głęboko przyorywujmy lub rozdrabniajmy resztki pożniwne, niszczmy samosiewy i unikajmy sąsiedztwa jęczmienia ozimego z jarym. Zaprawa nasienna to niewielki koszt, a daje ogromne korzyści, chroniąc młode rośliny przed startą infekcją. Gdy choroba się pojawi, sięgajmy po fungicydy we właściwym czasie – najlepiej zanim plamistość obejmie więcej niż 10–15% liści, stosując skuteczne mieszaniny substancji aktywnych. Pamiętajmy też o wyborze odmiany – uprawiajmy jęczmień mniej podatny na choroby, jeśli to możliwe, by mieć dodatkowego sprzymierzeńca w walce z patogenem.
Krótko mówiąc, zdrowy łan jęczmienia zaczyna się od profilaktyki. Kombinacja zabiegów agrotechnicznych (umiarkowany siew, płodozmian, zaprawianie, porządkowanie pola) z czujnym monitoringiem i, w razie potrzeby, interwencją chemiczną, pozwoli utrzymać plamistość siatkową pod kontrolą. Dla rolnika oznacza to wyższy i pewniejszy plon oraz spokojniejszą głowę. Warto wdrożyć te zalecenia we własnym gospodarstwie – plamistość siatkowa na pewno nie zniknie z naszych pól, ale to od nas zależy, czy damy jej się rozpanoszyć, czy też skutecznie ją ograniczymy. Życzymy udanych, zdrowych upraw jęczmienia!